Uczniostwo
Pięć powodów odrzucenia uczniostwa (część 2)
Ostatnim razem przyjrzeliśmy się biblijnym przesłankom czynienia innych uczniami Chrystusa i zastanawialiśmy się dlaczego tak niewielu z nas jest posłusznych przykazaniu Pana (Mt 28:18-20 UBG).
Wskazałem, że „tania łaska” jest jednym z głównych powodów naszych zaniedbań w obszarze uczniostwa.
Dwa dodatkowe powody, dla których nie czynimy innych uczniami
Pozwolę sobie przedstawić dwa kolejne powody, dla których nasze uczniostwo jest tak płytkie.
1. Nasze kościoły są ukierunkowane na ludzi poszukujących, a nie na wierzących.
Po pierwsze, nasze kościoły są przyjazne i skoncentrowane na ludziach poszukujących. Żaden kościół nie zrobił więcej, aby przyciągnąć do siebie ludzi niż Willow Creek w Chicago. Już 30 lat temu zaczął dostosowywać swoją służbę specjalnie dla pozyskiwania ludzi, mogących stać się chrześcijanami.
Jednak opublikowane przez nich w 2008 roku badania, dotyczące efektywności wypełniania biblijnego wezwania Jezusa do czynienia innych uczniami (Mt 28:19 UBG), doprowadziły wspólnotę Willow Creek do zmiany priorytetów w służbie i zamiast skoncentrowania się na osobach poszukujących, nacisk położono na wzroście duchowym chrześcijan.
Kościół Willow Creek na własnej skórze przekonał się, że nie można służyć dwóm panom. Jeśli naszym celem jest próba zadowolenia poszukujących, nigdy nie będziemy wzrastać w uczniostwie. Nasza kościelna dieta będzie ograniczać się do mleka, a wzrost będzie skarłowaciały ponieważ nie będziemy w stanie przyjmować stałych pokarmów.
Autor Listu do Hebrajczyków karci tych wierzących, którzy nigdy wzrastają ponad „podstawowe prawdy Słowa Bożego”:
Chociaż bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, znowu potrzebujecie, żeby was ktoś uczył początkowych zasad słów Bożych, i staliście się ludźmi, którzy potrzebują mleka, a nie stałego pokarmu. Każdy bowiem, kto żywi się tylko mlekiem, jest niewprawny w słowie sprawiedliwości, bo jest niemowlęciem. Natomiast pokarm stały jest dla dorosłych, którzy przez praktykę mają zmysły wyćwiczone do rozróżniania dobra i zła. Hbr 5:12-14 UBG
Żeby było jasne – nie mówię, że nie ma miejsca na jednorazowe nabożeństwa czy spotkania, skupiające się na ludziach z zewnątrz. Spotkania kolędowe, dla przykładu. Ale jeśli takim spotkaniom nadamy priorytet w naszym tygodniu, to chrześcijanie nie będą słyszeć głębszych rzeczy o Bogu, ich uczniostwo pozostanie na płytkim poziomie, a w konsekwencji sami oni będą praktycznie niezdolni do tego, by uczyć innych. Nie musimy się obawiać, że robiąc zwrot ku nabożeństwom skierowanym wobec już wierzących ludzi, nagle przestaniemy oddziaływać również na nie-chrześcijan.
Przecież nadal będziemy głosić ewangelię. I ta ewangelia, która ma podtrzymywać i powodować wzrost u wierzących, jest tą samą ewangelią, którą każdy z nas usłyszał na początku. Dlatego też, z korzyścią zarówno dla wierzących, jak i niewierzących, powinniśmy głosić ewangelię każdego tygodnia – na każdym możliwym nabożeństwie, bez względu na jego kontekst. Jezus mówił o tym, że całe Pismo o nim świadczy (J 5:39 UBG). Więc nawet gdy przebijamy się przez Księgę Kapłańską, to czyńmy to tak, jakby to Jezus czynił: poprzez wskazanie na odkupienie, które jest w Nim.
Oczywiście, jeśli naszą uwagę skupimy wyłącznie bądź w przeważającym stopniu na ludziach spoza Kościoła, to jest bardzo prawdopodobne, że nigdy w naszym głoszeniu do Księgi Kapłańskiej nie dojdziemy – ani do jakiegokolwiek innego miejsca w Piśmie, które może wypłoszyć wątpiących i poszukujących. To nie byłoby dobre posunięcie. List do Tymoteusza 3:16-17 przypomina nam, że: Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do strofowania, do poprawiania, do wychowywania w sprawiedliwości. Aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła w pełni przygotowany (2 Tm 3:16-17 UBG). Innymi słowy, by czynić uczniami, potrzebujemy do tego całego Pisma. Jeśli zaniedbamy określone jego części – bojąc się, że w przeciwnym razie stracimy nie-chrześcijańskich słuchaczy – to jakość naszego uczniostwa zacznie drastycznie spadać.
2. Nasze kościoły są wypełnione ludźmi nienawróconymi.
Po drugie, w naszych kościołach jest coraz mniejsza liczba wierzących. Niewielka ilość chrześcijan oznacza, że tylko niewielu jest zdolnych do pozyskiwania ludzi dla Chrystusa. Bez wątpienia przyczyny tego zjawiska są bardzo złożone, ale pozwólcie, że zaproponuję dwie.
Po pierwsze, kiedyś aby być członkiem kościoła musiałeś być chrześcijaninem. Jest to podstawowa prawda Nowego Testamentu.
Jednak dziś w wielu kościołach wystarczy złożenie podpisu na deklaracji, aby stać się członkiem wspólnoty. Niewielu poświęca czas, aby upewnić się, że dana osoba jest naprawdę naśladowcą Chrystusa. Nie możemy oczekiwać, że ludzie nie podążający za Panem Jezusem, sami będą pozyskiwać innych dla Niego.
Drugą przyczyną jest odrzucenie dyscypliny kościelnej.
Dyscyplina kościelna powinna być rzeczywistością nowotestamentowego kościoła. Przykładowo apostoł Paweł nauczał, że wierzący powinni usunąć spośród siebie niepokutujących grzeszników (zob. 1 Kor 5 UBG).
Nasze nieposłuszeństwo nauce apostolskiej zbiera tragiczne żniwo. Ludzie będący członkami lokalnego kościoła nie są chrześcijanami. W rzeczywistości mogą nawet wykazywać pewne oznaki sprzeciwu wobec Chrystusa, będąc powodem wielkiej hańby dla Pana i Jego ewangelii. Powtórzę raz jeszcze: nie możemy oczekiwać, że ci którzy nie podążają za Chrystusem, będą czynić innych Jego uczniami.
Dlaczego zlekceważyliśmy to wszystko?
Myślę, że wśród wielu powodów, głównym jest nasze skupienie na statystyce. Rozpaczliwie pragniemy, aby ludzie stawali się członkami naszych społeczności i dlatego redukujemy wymagania w nadziei pozyskania nowych sympatyków.
Co się dzieje kiedy unikamy biblijnych praktyk, dotyczących członkostwa i dyscypliny kościelnej? Tworzymy coraz bardziej zdechrystianizowaną kulturę kościelną, pozbawioną soli i światła. Kultura biblijnego uczniostwa jest niemożliwa gdy tak wielu członków nie naśladuje Chrystusa w swoim życiu. Obecność niewierzących w naszych wspólnotach wpływa niekorzystnie nawet na tych, którzy pragną podążać za Panem.
Mark Dever stwierdził, że dawniej drzwi naszych kościołów były starannie chronione, a tylne otwarte na oścież. Kościoły pilnie zważały na to kogo wpuszczają do środka i rzetelnie dyscyplinowały tych, których życie przeczyło wyznaniu wiary. Dziś jednak zostawiamy szeroko otwarte drzwi wejściowe i zamykamy tylne, ponieważ tak bardzo boimy się odejścia ludzi.
Jeśli taka jest nasza mentalność to niestety, ale nasze zbory nie będą czynić innych naśladowcami Chrystusa.
Następnym razem przedstawię czwarty powód, dla którego nie czynimy innych uczniami.
Kliknij tutaj, aby zobaczyć pierwszą część serii.
Tłumaczenie Wierni Słowu.