Teologia biblijna

Drogi pastorze, poznaj teologię uświęcenia

Article
12.08.2021

Do dziś pamiętam chwilę, w której doszło do mnie, że niewłaściwie rozumiem doktrynę uświęcenia. Uczestniczyłem w małym spotkaniu biblijnym. Omawialiśmy wtedy relację i dynamikę między naszymi uczynkami a działaniem Ducha Świętego w procesie uświęcania. Jak to zwykle bywa, różni ludzie dzielili się świadectwami o tym, co pomogło im wzrastać (a przynajmniej zasłyszeli w kościele, że to powinno im pomóc). Standardowo – czytanie Biblii, modlitwa i tym podobne. Wszyscy jednogłośnie orzekli, że to Duch Święty dokonał w nich dzieła uświęcenia. Wreszcie pewna kobieta szczerze wyznała: „To ja już nie rozumiem. W jaki sposób możemy wzrastać jako chrześcijanie?”.

Kilka słów wyjaśnienia. Ta kobieta była uczniem Chrystusa od wielu lat, jednak ostatnio miała problem z duchowym wzrostem. Czytała Biblię, modliła się, chodziła do kościoła co niedzielę, a jednocześnie czuła gorycz wobec innych i kilka razy powiedziała coś, czego potem żałowała. Rozumiała, że jej grzech zasmuca Boga, jednocześnie wiedziała, że nie może zwyczajnie nic nie robić i czekać, aż Bóg ją uświęci. Szybko jednak zauważyła, że proces uświęcenia nie jest proporcjonalny do jej wysiłków. Bardzo się starała, ale do niczego to nie doprowadziło. Wcześniej tego samego wieczoru mówiłem o tym, że jeśli spojrzymy na duchową dyscyplinę jako środek do osiągnięcia własnego uświęcenia, wtedy nasz wzrok skieruje się na nas samych zamiast na ewangelię Chrystusową, co z kolei spowolni nasz wzrost. Widziałem, że te słowa do niej przemówiły, chociaż się ich bała.

Mimo wszystko nie potrafiłem odpowiedzieć na jej pytanie, gdyż moje własne rozumienie zbawienia było niepełne. Nie widziałem pełnego obrazu, przez co różne elementy, takie jak usprawiedliwienie i uświęcenie, zaczęły sobie nawzajem zaprzeczać. Zajęło mi trochę czasu, by wymamrotać jakąś niezrozumiałą odpowiedź, aż wreszcie poszliśmy na kawę i ciastka. Nic tak nie łagodzi niezręcznej sytuacji jak pudełko ciasteczek.

Odpowiedzialność pastora

Nie sądzę, że chrześcijanin musi być w stanie wyartykułować teologię uświęcenia, aby zostać uświęconym. Tak samo jak moja żona i nasza malutka córeczka nie muszą rozumieć psychologii więzi matki z niemowlęciem, aby tę więź posiadać. Możemy karmić się Chrystusem i wzrastać jak należy, nawet jeżeli nie rozumiemy, w jaki sposób to działa. Nawiązując do mojego porównania z matką i dzieckiem – co jeśli więź między nimi nie będzie funkcjonować prawidłowo? Oby znalazł się wtedy ktoś z odpowiednią wiedzą, aby udzielić niezbędnej pomocy.

Z tego samego powodu pastorzy muszą znać teologię uświęcenia. W twojej głowie może zrodzić się teraz pytanie – czy to nie jest zadanie dla doradcy biblijnego? Tak, ale pastorzy (których głównym zadaniem jest zwiastowanie i nauczanie Słowa Bożego) muszą głosić prawdziwą teologię na temat uświęcenia, aby wskazywać ludziom właściwą drogę. Jeśli nie głosisz z myślą o wzroście i uświęceniu swojego zboru, co chcesz osiągnąć? Twoim zadaniem nie jest tylko edukowanie albo, o zgrozo, zabawianie ludzi. Członkowie twojego zboru muszą ulegać przemianie. Ale czy wiesz w jaki sposób się to dzieje? Jeśli nie – to skąd wiesz, czy prowadzisz ich w dobrym kierunku?

Gdzie tak często popełniamy błąd

Niebezpieczeństwem dla procesu uświęcenia może być przyzwolenie na grzech oraz legalizm. Legaliści sądzą, że droga do uświęcenia prowadzi przez uczynki. Dzięki nim chcą zasłużyć na zbawienie albo łaski u Boga. Myślą sobie: „jeśli tylko przestanę robić to, a zacznę robić tamto – wszystko będzie dobrze”. Legalizm postrzega posłuszeństwo Bogu jako drogę do relacji z Nim, zamiast postrzegać posłuszeństwo jako efekt relacji z Nim.

Kolejną pułapką jest przyzwolenie na grzech, co praktykują tak zwani antynomiści (anty – przeciwko, nomos – prawo). Wydaje się, że antynomiści tak bardzo koncentrują się na tym, czego dokonał Chrystus, że uznają wszelkie własne uczynki za zbędne. Widzą całkowitą porażkę własnych starań, przez co dochodzą do (błędnego) wniosku, że należy zaniechać wszelkich starań.

Skupmy się teraz na skutkach braku jasnego zrozumienia uświęcenia. Nie rozumiejąc procesu uświęcenia, moglibyśmy zacząć walczyć z legalizmem poprzez przyzwalanie na grzech, a z przyzwalaniem na grzech – za pomocą legalizmu. Pamiętam grupkę studentów, którzy prosili, abym przestał mówić o ewangelii, bo obawiali się, że to zniechęci ich do dążenia do życia w świętości. Znam też ludzi, którzy w momentach szczerości przyznają, iż własny grzech dodaje im otuchy – przynajmniej wiedzą, że nie stają się legalistami. Nie na tym polega biblijna doktryna uświęcenia. Tego rodzaju myślenie nie może istnieć w naszych kościołach.

Propagowanie pseudo-uświęcenia jest łatwiejsze niż nam się wydaje. Słyszałem nieraz dobrych pastorów, którzy wpajali wiernym zasady postępowania, lecz nie wspominali słowem o tym, skąd pochodzi moc do przestrzegania tych zasad. Słuchałem również kazań, w których pojęcie łaski wcale nie łączyło się z życiem w świętości, a na pytanie zadane przez Pawła: „czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była?”, odpowiedź wydawała się twierdząca. Można temu zaradzić: pamiętając, że w naszym głoszeniu, Chrystus powinien być w centrum każdego fragmentu. Teologia uświęcenia jest nam potrzebna, aby zrobić krok naprzód i zadać pytanie: jak mogę przyoblec się w Chrystusa i nie czynić starania o ciało, aby zaspokajać swoje pożądliwości?

Nie twierdzę, że w każdym kazaniu musi znaleźć się długa rozprawa na temat doktryny uświęcenia. Może to być na przykład jedno zdanie po tym, jak doszedłeś w swoim kazaniu do Chrystusa. Czasem może naturalnie wypłynąć w twoich słowach do kogoś, kto przyszedł do ciebie w swoim zmartwieniu lub w przesadnym zadowoleniu z siebie samego. „Przyoblekanie się w Chrystusa” i „szukanie tego, co w górze” to główne przykazania związane z uświęcaniem się. Zatem kluczowe jest, abyśmy wiedzieli jak należy ich przestrzegać i potrafili jasno mówić o tym w naszych kazaniach.

Uświęcenie w Chrystusie

Właściwa teologia uświęcenia musi podkreślać potrzebę wzrostu, bez umniejszania łaski. Jednocześnie, musi podkreślać wagę łaski, bez umniejszania potrzeby wzrostu.

Jak to zrobić? Przedstawię tutaj tylko krótki szkic, gdyż prawdziwym celem mojego artykułu jest skłonić cię do przestudiowania tematu uświęcenia. Po pierwsze, musimy uznać, że świętość jest związana ze zbawieniem. Nie możemy mówić o byciu „zbawionym” i byciu „świętym”, tak jakby były to dwie różne rzeczy, oderwane od siebie. Cytując znany fragment z Listu do Efezjan 2:8–9: „albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, nie z uczynków”, nie możemy zapomnieć o zacytowaniu wersetu dziesiątego: „Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków”. Zbawienie zawiera w sobie świętość. Świętość nie jest warunkiem osiągnięcia zbawienia, ale jest jego nieodzowną składową. Zwróćmy uwagę, iż w Biblii nie ma żadnego konfliktu między daną darmo łaską a dobrymi uczynkami.

Dlaczego?

Odpowiedź na to pytanie prowadzi ku kolejnej głębokiej prawdzie: zbawienie jest zjednoczeniem z Chrystusem. Często niestety myślimy o zbawieniu jako o zbiorze osobnych darów: darze „przebaczenia”, „Ducha Świętego”, „odkupienia,” i tak dalej. Kłopot w tym, że każdy z tych darów staje się wtedy niezależny od reszty, co często prowadzi do pokładania większego nacisku na jeden dar, kosztem drugiego. Przykładowo, skoro cieszę się ze wspaniałego daru przebaczenia, to czy naprawdę potrzebuję jeszcze prezentu z podpisem „uświęcenie”? Albo, skoro robię użytek z daru „uświęcenia”, to czy nadal muszę trzymać się daru „przypisanej sprawiedliwości”?

Zbawienie oznacza przyjęcie Chrystusa, który stał się dla nas wszystkim, czego potrzebujemy do zbawienia. Trwamy „w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i poświęceniem, i odkupieniem”. Każdy dar przychodzi przez przyjęcie Chrystusa, dlatego są one doskonale spójne ze sobą. Korzystamy z przebaczenia grzechów i przypisanej nam sprawiedliwości po to, aby być bliżej Chrystusa i prowadzić święte życie, a nie żeby wygodnie usiąść i nic nie robić. Gdy zaś już żyjemy świętym życiem, nie ignorujemy wagi usprawiedliwienia. Zachwycamy się Bożą świętością i jeszcze bardziej doceniamy przypisaną nam sprawiedliwość Chrystusa, która daje nam prawo stawać przed Bogiem. Duch Święty zaś spaja nasze chrześcijańskie życie. Ten sam Duch, który wzbudził Jezusa z martwych „dla usprawiedliwienia naszego” (Rz 4:25) jednoczy nas z Chrystusem, sprawia, że wydajemy dobry owoc i wstawia się w modlitwie do Boga w naszym imieniu.

Innymi słowy, wzrost w jednym aspekcie naszego zbawienia sprawia, że zagłębiamy się bardziej w osobę Chrystusa i jednoczymy się z Nim. To z kolei daje nam wszelkie inne dobrodziejstwa, które w Nim posiadamy. W Chrystusie mamy wszelkie duchowe błogosławieństwo. Zbawienie zawiera w sobie wiele elementów i nie możemy zwyczajnie uznać, że jeden z nich jest ważniejszy od innych. W konsekwencji nie będziemy walczyć z legalizmem poprzez brak moralnej dyscypliny. Obydwa problemy – legalizm oraz brak dyscypliny moralnej – zwalczymy dzięki Chrystusowi.

Zgłębiaj temat uświęcenia!

Jestem wdzięczny kobiecie, która zadała mi tamto pytanie, ponieważ zmusiło mnie ono do zgłębienia doktryny uświęcenia. Niezależnie od tego, jak bardzo poznaliśmy doktrynę uświęcenia, jest więcej do odkrycia – i nieskończenie więcej musimy jeszcze doświadczyć. Jednak nawet podstawowy model uświęcenia, jeśli tylko jest zgodny z Biblią, pomoże nam poprowadzić ludzi do głębszego poznania Chrystusa, a w konsekwencji, do większej świętości. W kręgach ewangelikalnych kładzie się nacisk na zrozumienie usprawiedliwienia. I jest to dobre. Ale upewnijmy się, że nie zaniedbaliśmy doktryny uświęcenia.

Tłumaczenie: Wierni Słowu
Korekta: Ewangelia w Centrum

Więcej artykułów na ten temat: